Światowid Ilustrowany Kurjer Tygodniowy 31 października 1925 roku
Telefon
– Halo! Tak. 4278… A to pan panie Karolu? (1)
– Słucham. Cóż to za ważna wiadomość? (2)
– Nieprawdopodobne! Jak to, całą noc pan nie spał? I cóż pan robił (3)
– Wie pan, że to jest bezczelność! Jak pan może mieć takie sny i kto panu pozwala mi je opowiadać? Za kogo mnie pan bierze? Pan zapomina, że jestem uczciwą mężatką i że męża mego ko… to znaczy bardzo szanuję. Bardzo, rozumie pan? (4)
– Spacerował pan po ulicach? Ładna zabawa! I usnął pan o świcie dopiero? (5)
– No tak, to ładnie, że mnie pan przeprasza, Co pan mówi? pańska miłość… panie Karolu, może zmienimy temat rozmowy…
No nie, niech pan przestanie, jak można być tak nierozsądnym…
No tak, nie myli się pan, ja pana bardzo lubię… to panu nie wystarcza?… no, nie spali się pan tak prędko… co panu, ja no troszeczkę… nich pan mówi dalej… Przecież mnie nie wolno… nikt nie słyszy? Wie pan, że to… Co? Ja mam przyjść do pana?… pańskie szczęście, że pan się opamiętał, coś podobnego!… Nie, już się nie gniewam… na pana się długo gniewać nie można (6)
– Ach jak w tym telefonie coś gwiżdże, nic nie słychać… Halo!… a jest pan… znowu ten hałas!… Panie Karolu, niech pan położy słuchawkę i przyjdzie do mnie… jestem sama w domu… Pomówimy swobodnie… Do widzenia! (7)