1930 Prowincjonalne prawo jazdy…

Express Poranny, 01 lutego 1930 roku
Prowincjonalne prawo jazdy


Często w policji, ani razu u rządcy czyli – meldunki prowincjonalnego szofera
Pan Teodor Pigłosiewicz (Solec 37), kierowca taksówkowy, podjechał pod „Bar Wiedeński” na kieliszek czystej (z kobylą smólką). Wypił, zapłacił, wyszedł i oniemiał.
Przy jego taksówce gospodarował jakiś inny szofer, rudy dryblas.


Porwał lewarek przenośny z pod siedzenia, skoczył do swojej taksówki i odjechał, trąbiąc tryumfalnie.
Pan Pigłosiewicz za nim. Dogonił go na rogu Królewskiej i Krakowskiego Przedmieścia.
Złodziejem okazał się Piotr Rybczyński, nie meldowany z żadnym domu prywatnym.
Za to w urzędzie śledczym meldowany był 13 razy za kradzieże.
Posiadał prowincjonalne prawo jazdy.