Kurier Warszawski 10 listopada 1932 roku
Djabeł w Mokotowie
U Dawida Luxenburga, przy ul. Puławskiej 62, pracował „miły i sympatyczny” krawiec Jakub Ajzenberg (Stawki 18), którego – w dowód specjalnej życzliwości – postanowiła ożenić z Fajgą Perelmanówną żona Luxenburga.
Znająca się na rzeczy niewiasta tak zakręciła tu i tam, że młoda para zaprzyjaźniła się, zaręczyła i wreszcie wyznaczyła datę ślubu. Stanęło na tem, że Ajzenberg miał otrzymać w posagu 2,000 zł. i założyć skład węgli.
Ponieważ w okresie narzeczeństwa Ajzenberg odwiedzał pannę Fajdę raz lub dwa razy na tydzień – wydało jej się to niezrozumiałe, dlaczego kawaler nie siedzi u niej wieczorami.
Rozpoczęło się szpiegowanie. Wyszła na jaw nadzwyczajna tajemnica, Ajzenberg przesiadywał więcej u innej narzeczonej, Beli Szwaekopf.
W pierwszej chwili panna Fajga skłonna była wywrzeć zemstę na swojej rywalce, skoro jednak górę wziął rozsądek – udała się do Beli – i po wspólnej konferencji obie niewiasty powzięły jednomyślną uchwałę: „ten Ajzenber – to łobuz” i postanowiły wspólnie dokonać aktu zemsty.
Następnego dnia, zaopatrzywszy się w garnczek sadzy i ciekłej smoły, obie narzeczone udały się na Puławską, wywołały Ajzenberga na podwórze – i wówczas jedna z nich umazała go na czarno, druga poczęła okładać kijem.
Z trudem wyrwał się Ajzenberg z opresji i z włosami na jeża uciekł na ulicę, szukając ratunku u policjanta.
Na ulicy nowa sensacja: gawiedź, zoczywszy umorusanego kawalera, poczęła wrzeszczeć: „diabeł, diabeł !”.
Skończyło się nieprzyjemnie: Ajzenberg stracił za jednym zamachem dwie narzeczone i posadę.