Kurier Warszawski, 09 maja 1933 roku
Wybryki darmozjada
Jan Włosek, zabawiwszy do późnego wieczora w mieście, kazał się wieźć szoferowi do domu na ul. Nabielaka 24 (Mokotów). Po drodze Włosek postanowił kupić ciastek.
Pod pretekstem, że zabrakło mu drobnych pieniędzy, pożyczył od szofera 3 zł. I za te pieniądze nabył ciastek. Okazało się, że w domu również zabrakło „drobnych” na zapłacenie szofera, wobec czego Włosek zaproponował jazdę do baru „Satyr” na ul. Marszałkowską, dokąd zaprosił na poczęstunek również szofera, któremu należało się już 20 zł.
Gdy z kolei wypadło płacić rachunek za ucztę w sumie 26 zł,, darmozjad oświadczył, że nie ma pieniędzy. Awantura zakończyła się propozycją dla kelnera, by pojechał taksówką z Włoskiem do Mokotowa – i tam odebrał należność.
I tym razem rodzina nie miała dla pijaka pieniędzy. Szofer i kelner odstawili Włoska do komisarjatu. Po kilku godzinach dopiero zjawiła się córka Włoska i pokryła wszystkie należności.
Zwolniony z aresztu lekkoduch zamiast udać się do domu, pojechał na wyścigi i tu w bufecie urządził ucztę dla siebie i ściągniętych przygodnie golców.
Rachunek wypadł 120 zł. Ponieważ nie mógł płacić, policja zabrała Włoska do aresztu, formułując oskarżenie o oszustwo.